Różowe okulary
Słyszeliście na pewno o metodzie, która ma pomóc ludziom w pokonaniu strachu
przed wystąpieniami publicznymi. Chodzi mi o technikę, kiedy prelegent, wychodząc
na środek sali, wyobraża sobie swoich słuchaczy w samej bieliźnie, żeby poczuć
się pewniej. A czy pamiętacie podobną metodę prezentowaną przez Briana Tracy w
kwestii podchodzenia do tzw. trudnych
klientów?
Rozmawiałem ostatnio z kilkoma osobami, które czytały Briana nie raz i
nie dwa, jednak kiedy wspomniałem o tej metodzie, zapadła martwa cisza. Po
chwili natomiast usłyszałem: W tej książce rzeczywiście było coś takiego?
Dlatego też postanowiłem przypomnieć Wam to, co mogliście przeoczyć w
gąszczu informacji, a co doskonale sprawdza się w sytuacjach, kiedy na sposób
zachowania klienta macie ochotę nacisnąć stop i teleportować się na Wenus.
Pierwszą metodą jest spojrzenie
na klienta w taki sposób jakby miał nie więcej niż 5 lat. Popatrzenie na
niego jak na pięcioletnie dziecko w ciele dorosłej osoby. Kiedy klient zaczyna
narzekać na nasz produkt, warunki dostawy, kolor, warunki gwarancji - popatrzmy
na niego jak na pięciolatka, który po rozpakowaniu prezentu pod choinką,
odkrywa, że nie dostał tego o czym pisał w liście do Świętego Mikołaja i
zaczyna wyliczać rodzicom wszystkie kwestie, w których prezent wybrany przez
niego jest lepszy od tego, który dostał. Kiedy klient zaczyna z kolei wyliczać
wszystkie rzeczy, które chciałby dostać za jak najniższą cenę, przypomnijmy
sobie, kiedy ostatni raz widzieliśmy własne dziecko w sklepie z zabawkami i
tłumaczyliśmy mu, że 300 zł za opakowanie klocków, z których nie można niczego
wybudować, bo jest to już gotowy produkt, to delikatnie rzecz ujmując – przesada.
Drugi sposób najlepiej stosować w sytuacjach, kiedy klient kompletnie
nie szanuje naszego czasu. Sam nie wie po co przyszedł, co dokładnie chce
kupić, a do każdej oferowanej przez nas propozycji ma od razu przygotowaną
listę zażaleń, mimo że wcale nie jest zainteresowany zakupem. Klient wymienia
kolejne zastrzeżenia, a nas powoli trafia szlag, bo zaczyna do nas docierać, że
z tej transakcji i tak nic nie będzie. Jeśli mimo to musimy go wysłuchać, bo
jest to np. nasz kluczowy klient, wtedy pomocna będzie technika nr 2. Wyobraźcie sobie, że spędzicie z tym klientem
resztę życia w małym ciasnym pokoju. Zastanówcie się o ile bardziej pomocni
i cierpliwi bylibyście kiedy byście się dowiedzieli, że spędzicie z tą osobą
kolejne 20, 30 lat na 10m kwadratowych?
Trzecia technika może być wykorzystywana w sytuacji, kiedy trafia do
nas klient niezbyt zorientowany w sytuacji rynkowej. Nie ma pojęcia o cenach
ani o tym, co za konkretną sumę powinien od nas otrzymać, nie mówiąc już o
jakichkolwiek negocjacjach. Jeżeli jesteśmy kiepskimi sprzedawcami albo
mieliśmy wyjątkowo parszywy dzień, zaczyna kiełkować w nas pokusa, że skoro
klient i tak nie ma pojęcia o tym, ile powinien zapłacić za nasz produkt albo na
jaki rabat może liczyć, to odkujemy się na nim za całe zło dzisiejszego dnia.
Sprzedamy mu coś w ekstra cenie, zapomnimy o standardowym rabacie dostępnym
przy tej ilości sztuk albo pominiemy w ustaleniach kilka warunków umowy, którą
klient zaraz podpisze. Wyobraźcie sobie wtedy, że wszystko co obiecacie i to w jaki sposób potraktujecie klienta zostanie
opublikowane w mediach. Zastanówcie się co by było, gdyby po zawartej przez
Was transakcji miała Was odwiedzić ekipa Uwagi lub dziennikarz śledczy?
Ostatnią technikę stosuję osobiście w przypadku klientów, którzy są
źli na cały świat i mają niepochamowaną ochotę wyładować tę złość akurat na
mnie, bo pojawiłem się w nie najlepszym momencie. Przyznajcie się, ilu macie
klientów, których nie lubicie odwiedzać, bo wiecie, że znowu Wam się zbierze?
Kiedy rozmawiacie z takim klientem i ciska on w Was gromami, wyobraźcie sobie,
że zostało mu kilka dni życia i tylko Wy
o tym wiecie. Pomyślcie o ile bardziej życzliwi i pełni zrozumienia
bylibyście w stosunku do jego złości i frustracji, posiadając tą informację. Zastanówcie się czy warto denerwować się
na osobę,
z którą rozmawiacie po raz ostatni i która za kilka dni odejdzie z tego świata?
z którą rozmawiacie po raz ostatni i która za kilka dni odejdzie z tego świata?
Myślę, że te cztery proste techniki przydadzą się Wam w nierównej walce
z klientami. Zachęcam Was również do odkurzenia twórczości Briana Tracy, bo
jest tam znacznie więcej tego typu zapomnianych ciekawostek.
A tak na zakończenie, zastanawiam się ilu z Was, czytając Briana, zwróciło uwagę na te cztery magiczne
zasady?
Wykorzystane zdjęcie pochodzi ze
strony imgfave.com
Prześlij komentarz