Ostatni etap sprzedaży


Kiedy podczas spotkań, pytam ludzi: Z ilu etapów składa się proces sprzedaży?, znakomita większość z nich odpowiada, że z czterech. Niemal jednym tchem wymieniają: budowanie zaufania, analiza potrzeb, prezentacja, zamknięcie. Statystyczny sprzedawca jest w stanie wymienić powyższe cztery etapy obudzony w środku nocy. Ta odpowiedź jest w nim tak mocno zakodowana, że stała się prawie częścią jego łańcucha DNA.

Szkoda tylko, że ktoś, kto tak skutecznie uczył sprzedawcę tej mantry, zapomniał o tym, że ta wyliczanka ma ciąg dalszy…


Zasada trzech S

Słyszałeś powiedzenie, że jeśli wystarczająco długo będziesz powtarzał nieprawdę, to w końcu sam w nią uwierzysz? Właśnie tak jest w tym przypadku. Bardzo wiele firm stosuje stare metody sprzedaży, oparte na agresywnym podejściu do klienta, manipulacji i zasadzie: sprzedaj i szybko spieprzaj. Nawet jeśli jest to tzw. sprzedaż doradcza, to po podpisanym kontrakcie, klient jest często zdany na łaskę firmy, a każdy problem ze sprzedanym produktem, zgłaszany przez klienta, jest traktowany jak bezpodstawne fochy.

Nie wierzysz? To przejrzyj opinie o serwisach komputerowych, firmach ze sprzętem technicznym albo warsztatach przy salonach samochodowych. Jeśli uda Ci się znaleźć jedną pozytywną opinię na 100, to będzie to nie lada sukces. Problem często nie tkwi w jakości usług czy produktów oferowanych przez firmę, bo wpadki zdarzają się nawet najlepszym, ale właśnie w tym, że nikt nie interesuje się klientem po dokonaniu przez niego zakupu. Stąd bierze się większość nieporozumień, obiekcji i żądań klientów, o których możemy później przeczytać na forach internetowych.




Skleroza sprzedawcy

Do tej pory, jako klientowi, ani razu nie zdarzyła mi się sytuacja, w której osoba sprzedająca mi jakiś towar, nawet z górnej półki, zadzwoniła albo napisała do mnie, po zakończeniu czterech podstawowych części procesu sprzedaży. Nie dostałem maila czy produkt dobrze się sprawuje, ani zapytania czy jestem zadowolony z wykonanej usługi. Rozumiem, że w przypadku kiedy firma posiada tysiące klientów, jest to dla człowieka niemożliwe, ale przecież mamy XXI wiek. Skoro można wysyłać setki maili i sms-ów z kolejnymi promocjami, to można również zadbać o to, żeby klient czuł się zaopiekowany i przy okazji zagwarantować sobie pewność, że jeśli coś będzie nie tak, nie zostaniemy obsmarowani na każdym możliwym forum, prawda?

Poza tym, im mniejsza firma, tym mniej klientów. Wyobraź sobie, że dwa dni po wizycie u dentysty, odbierasz od niego telefon albo smsa, z zapytaniem, czy z zębem jest wszystko w porządku. Jakbyś się poczuł? Albo po dokonaniu przeglądu w warsztacie, po tygodniu dzwoni do Ciebie mechanik i pyta jak sprawuje się auto. Co pomyślisz o takiej firmie?
Z doświadczenia wiem, że krótki telefon albo mail z pytaniem czy wszystko jest ok, potrafi zdziałać cuda. Klient jest tak zaskoczony, że często nie wie co powiedzieć, bo to w naszym kraju się po prostu nie zdarza. Poza tym, ten prosty gest powoduje, że klient pamięta o Tobie znacznie dłużej niż gdybyś zapomniał o nim w momencie wystawienia faktury.




Błąd w założeniu

Niestety część przedsiębiorców podchodzi do takiej działalności, jak do wywoływania wilka z lasu. Przecież skoro klient nie dobija się do nas pięściami i nie grozi sądem, to znaczy, że wszystko jest ok. Na pierwszy rzut oka, tak. Natomiast osoby te zapominają, że znaczna część ludzi jest z natury leniwa i nie lubi konfrontacji, i nawet jeśli ma jakiś problem z produktem czy usługą, to często zamiast skontaktować się ze sprzedawcą czy przedsiębiorcą, wolą go obsmarować we wszystkich możliwych miejscach. Czy w takim wypadku lepiej jest zainwestować pieniądze w lepszą obsługę posprzedażową czy zapłacić jakieś firmie za wypisywanie o nas świetnych opinii i kasowanie tych nienajlepszych?

Jest jeszcze druga kwestia przemawiająca za tym, żeby zapobiegać, zamiast leczyć. Dobra obsługa posprzedażowa pomaga utrzymać przy sobie klienta, a jak mawia Jeffrey Gitomer: 
Twój obecny Klient  jest Twoim najlepszym przyszłym Klientem.

Statystyki pokazują, że pozyskanie nowego klienta kosztuje przeciętnie 10 razy więcej, niż utrzymanie obecnego. Po co więc inwestować mnóstwo pieniędzy i czasu w pozyskiwanie wielu nowych klientów, skoro ten sam efekt można uzyskać, zatrzymując przy sobie tych obecnych i to ułamkiem tych środków?




Wnioski

Pamiętaj, że słowo Klient nie kończy się w momencie otrzymania przelewu na konto. Zadbaj o swojego klienta również po otrzymaniu od niego pieniędzy, a nie tylko odróżnisz się znacząco od konkurencji, ale również zapewnisz sobie najlepszy możliwy rodzaj marketingu i to niewielkim kosztem. Zadbany klient, z anonimowego nabywcy, staje się Twoim wyznawcą, a taki klient jest w 100% odporny na konkurencję. 

2 komentarze:

  1. rozumiem, że ten ostatni punkt to "obsługa posprzedażowa"? Zabrakło mi podkreślenia tej kwestii.

    Generalnie się zgadzam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Celowo nie użyłem terminu "obsługa posprzedażowa", ponieważ zauważyłem, że dużej części osób kojarzy się ona wyłącznie z obsługą serwisową w ramach gwarancji.

    Jednak bez względu na to czy nazwiemy ten etap sprzedaży obsługą posprzedażową, zarządzaniem relacjami czy generowaniem referencji, chodzi o to, aby nie przypominać sobie o kliencie dopiero wtedy, kiedy coś nie działa i jest już bardzo źle albo kiedy znowu chcemy mu coś sprzedać, ale żeby utrzymywać z nim relacje. Pamiętać o nim również wtedy, kiedy wszystko jest w porządku i upewniać się, że rzeczywiście tak jest. Kiedy klient czuje się zaopiekowany, nie w głowie mu odchodzenie do konkurencji.

    OdpowiedzUsuń

Powered by Blogger