Edukowanie klientów

Sprzedawca-nauczyciel, edukowanie klientów
Rozmawiając ostatnio z freelancerami, na jednej z konferencji marketingowych, doszedłem do wniosku, że większość z nich dalej nie do końca rozumie o co idzie obecnie gra w sprzedaży.

Marketingowcy, brandingowcy i graficy, przynajmniej Ci, których poznałem, to w znakomitej większości świetni specjaliści w swojej branży. Znają się na swojej robocie, pasjonują się nią i starają się wykonywać ją jak najlepiej potrafią. Stosują miliony narzędzi marketingowych, nowe kanały dostępu, wykorzystują urządzenia i aplikacje mobilne i masę innych rzeczy, o których przeciętny Kowalski nie ma zielonego pojęcia. Z reguły są to bardzo młode osoby, podążające za aktualnymi trendami, które dodatkowo sami przecież kreują. Ciągle są na bieżąco, wiedzą co się wokół nich dzieje, trzymają rękę na pulsie i gonią za nowinkami branżowymi. To wszystko sprawia, że bardzo mocno identyfikują się z produktem/usługą, które sprzedają.

Problem pojawia się w sytuacji kiedy przychodzi im zmierzyć się z klientem, który o ich branży nie ma zielonego pojęcia. Ma w dupie to, ile odsłon miał najnowszy post Kominka, jaki jest najpopularniejszy viral ostatniego tygodnia i to, że informacja o wyborze nowego papieża pierwsza ukazała się na twitterze. Nie zna branży, sam więc nie wie dokładnie czego chce, ignoruje wszelkie zapewnienia, a dodatkowo nie wyjdzie przecież na głupka przed jakimś szczeniakiem co to „robi internety”. Jedyną rzeczą jaka go interesuje jest to: co dzięki tym wszystkim wynalazkom może zyskać? W tym właśnie miejscu zaczyna się droga przez mękę, bo marketingowcy mają z reguły niewielkie pojęcie o sprzedaży bezpośredniej. Często uważają, że marketing jest na tyle mocnym narzędziem sprzedażowym, że marginalizują znaczenie sprzedaży face to face, będąc jednocześnie na nią skazani. Zaczyna się opowiadanie o tym czym jest ich branża, co to jest facebook, na jakich zasadach działa, co znaczy SEM i SEO itp. itd. Zaczyna się krucjata edukacyjna i niesienie kaganka oświaty nieświadomym.

Niestety w ciągu tego szlachetnego procesu zostaje zagubiony cel. Zamiast zdiagnozować potrzeby i przedstawić klientowi korzyści jakie otrzyma z zakupu ich produktu/usługi próbują przekazać mu tonę informacji, o które klient wcale nie prosił. Marketingowiec dwoi się i troi żeby w jak najprzystępniejszy sposób przekazać to czym się zajmuje, czym tak naprawdę jest jego usługa i na jakiej zasadzie działa. Klient natomiast, atakowany milionem informacji, których wcale nie potrzebuje, okopuje się na swojej pozycji i z każdym kolejnym słowem marketingowca odsuwa od siebie decyzję kupna czegoś, czego nie tylko nie rozumie, ale co nie przyniesie mu żadnych wymiernych korzyści.

Teraz, niezależnie od tego co sprzedajesz, zastanów się: ile razy trafiłeś na klienta, którego kompletnie nie obchodziło to jaką firmę reprezentujesz, dla kogo ostatnio pracowaliście, jakim klientom dostarczacie swoje produkty lub usługi i to kim w ogóle jesteś? Całkowicie Cię ignorował, a jedyne co go interesowało to to, co da mu Twój produkt/usługa. Potrafiłeś zdystansować się od tego co sprzedajesz, zachować spokój i sprzedać profesjonalnie czy podniosłeś rzuconą rękawicę?

Wykorzystane zdjęcie pochodzi ze strony: istockphoto.com
 

Prześlij komentarz

Powered by Blogger